26 marca 2014
KRÓTKA RECENZJA: Blood Red Shoes - Blood Red Shoes
Niestety w muzyce Blood Red Shoes nie ma niczego, czego już kiedyś byśmy nie słyszeli. Damsko-męski duet konsekwentnie stawia na mocne gitarowe brzmienie, energiczną, głośną perkusję oraz krzykliwy wokal. Trudno tu więc mówić o jakichkolwiek innowacjach w podejściu do rockowego grania. Trzeba jednak przyznać, że czwartego albumu Anglików słucha się z dużą przyjemnością. Gitarowe riffy są ostre, brudne i niesamowicie energetyczne. Przy kompozycjach takich jak "Everything All At Once", "An Animal" czy "Don't Get Caught" można potupać sobie nóżką, postukać dłonią o powierzchnię najbliższego biurka, parapetu czy stołu, a nawet powymachiwać głową tak, jakbyśmy byli na żywiołowym koncercie. O wiele mizerniej prezentują się utwory, w których zamiast (lub obok) pełnego mocy męskiego wokalu, słyszymy głos gitarzystki Laury-Mary Carter. "Stranger", "Speech Coma" czy "Tightwire" to piosenki, które brzmią jak gorsza wersja muzyki The Kills - z pozbawioną wyrazu imitacją Alison Mosshart za mikrofonem. Niestety głos Laury jest po prostu niewyraźny, nudny i irytujący. Tam, gdzie na pierwszy plan wychodzą głośne gitary, jej wokal brzmi jeszcze całkiem znośnie. Kiedy jednak dany utwór w dużej mierze opiera się na wyśpiewanych przez gitarzystkę melodiach, całość zaczyna się rozłazić i tracić na atrakcyjności. Całe szczęście takich marnych, rozczarowujących punktów na Blood Red Shoes jest zaledwie kilka. Większość piosenek trzyma odpowiedni poziom i daje słuchaczowi to wszystko, czego oczekuje się od porządnej, rockowej muzyki. Jest energia. Jest moc. I jest bunt. Bunt, co prawda wtórny i niezbyt autentyczny, no ale lepsze to, niż nic.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podoba mi się ich muzyka.
OdpowiedzUsuńNN na http://mybestmusic.blog.pl/ zapraszam
Strasznie fajna okładka, z samą muzyką jeszcze nie miałam do czynienia. Wszytko przede mną :)
OdpowiedzUsuń