19 września 2016

5 najdziwniejszych gatunków muzycznych w dobie (post)internetu



















Każdy, kto choć raz zabłądził w "internetach", wie doskonale, jak wielką kopalnią dziwactw jest wirtualny świat. I nie chodzi mi tu tylko o filmiki z kotami, absurdalne (post)memy czy kolejne, wrzucane na YouTube'a odcinki "Studia Yayo" - równie wielkie dziwactwa czyhają w muzycznej części internetowych odmętów. Poniżej o tych 5 najbardziej osobliwych...



Vaporwave


Co łączy: antyczne rzeźby, japońskie pismo, klisze z najbardziej kiczowatych reklam lat 80. i 90., gry video oraz obskurne tekstury rodem z Windowsa 98? Absolutnie nic, ale z jakichś powodów to właśnie na tych elementach vaporwave'owcy zbudowali swoją przedziwną estetykę. O samym brzmieniu muzyki spod znaku vaporwave najprościej powiedzieć tyle, że opiera się ono na samplach - dodajmy: samplach niemiłosiernie zmanipulowanych, spowolnionych do granic możliwości i dodatkowo obniżonych o solidną porcję tonów. Do najczęściej samplowanych przez "vaporzystów" gatunków należą: smooth jazz, funk, disco i elevator music - z założenia jest więc nie tylko nostalgicznie i nieśpiesznie, ale też bardzo eklektycznie. A o co tak w ogóle chodzi w tym całym vapor-świecie? Cóż, dla jednych vaporwave uosabia tęsknotę za przeszłością, dla innych jest wyrazem sprzeciwu wobec konsumpcjonizmu, są jeszcze tacy, którzy dopatrują się w tym quasi-gatunku postmodernistycznych manifestów. Tak naprawdę jednak, aby zrozumieć istotę omawianego zjawiska, wystarczy przyswoić sobie jedną prostą formułkę: it's all about aesthetics.



Esencja vaporwave'u: Blank Banshee - Teen Pregnancy, Saint Pepsi - Enjoy Yourself, 2814 - 新しい日の誕生 (album)


Simpsonwave



Patent, na którym opiera się najnowsze muzyczne meme-zjawisko, jest genialny w swojej prostocie. Do typowo vaporwave'owych bądź chillwave'owych brzmień dołączamy najciekawsze fragmenty słynnego serialu The Simpsons, wybrane klipy poddajemy intensywnej obróbce video - przepuszczamy przez psychodeliczne efekty, dodajemy glitche rodem z epoki VHS, manipulujemy kolorami, tworzymy loopy - na koniec poskładanej w ten sposób całości nadajemy chwytliwy tytuł zapisany tym oto estetycz-
nym fontem. I już! Kolejna wariacja na temat simpsonwave'u gotowa! Teraz tylko wystarczy opublikować nasze hipnotyzujące ninetisową nostalgią dzieło na YouTubie, udostępnić na facebookowej grupie "Simpsons Shitposting", wrzucić na Tumblra, zrobić z tego chwytliwego Vine'a i kto wie, może tak jak Lucien Hughes - jeden z pionierów simpsonwave'u - doczekamy się internetowej sławy liczonej w milionach wyświetleń?




Esencja simpsonwave'u: Lucien Hughes - CRISIS, Hothi - BART ON THE ROAD, Spicster - Bart on the way HOME (vine)


Bubblegum bass

Tandetne, plastikowo brzmiące syntezatory, nieznośnie piszczące kobiece wokale, nachalne i niesamowicie toporne perkusyjne stopy, a to wszystko oblepione mieszanką ciągnącej się waty cukrowej i kolorowego brokatu - tak w skrócie można opisać muzykę bubblegum bass. Jeśli sądzicie, że te osobliwe i dla wielu zupełnie niestrawne brzmienia to wciąż domena wyłącznie internetowych freaków, posłuchajcie nowej EP-ki Charli XCX - wówczas przekonacie się, że nawet światowej sławy gwiazda pop może ot tak zabrać się za robienie "gumobalonowego basu". Innym dowodem na to, że bubblegum bass na naszych oczach wdziera się do mainstreamu, jest fakt, iż tegoroczny event PC Music Party - w całości poświęcony omawianej tu cukierkowej stylistyce - swoim występem uświetniła sama... Carly Rae Jepsen. Jak tak dalej pójdzie, niebawem swoje post-internetowe fascynacje odkryje Ariana Grande, przy dźwiękach kolorowych, skocznych syntezatorów zacznie wyginać się w teledyskach Rihanna, a Beyoncé nagra nową wersję "Run the World (Girls)", która ten potężny feministyczny hymn obróci w krzykliwą, landrynkową groteskę. No dobra, może zbyt daleko puściłem wodze fantazji... W każdym razie przyszłość bubblegum bassu bez wątpienia maluje się - dosłownie i w przenośni - w różowych barwach.



Esencja bubblegum bassu: Sophie - Bipp, A.G. Cook - Beautiful, Hannah Diamond - Every Night
NOWOŚĆ: Danny L Harle feat. Carly Rae Jepsen - Super Natural


Seapunk


Seapunk narodził się w 2011 roku w kolorowym świecie Tumblra. Błyskawicznie zyskał tam ogromną popularność i... równie szybko odszedł w zapomnienie. Istnieją jednak przynajmniej dwa powody, dla których tu i teraz warto poświęcić nieco uwagi tej przebrzmiałej stylistyce. Po pierwsze: gdyby nie seapunk, prawdopodobnie nigdy nie powstałyby tak fascynujące quasi-gatunki jak vaporwave czy oceangrundge. Po drugie: seapunkowe brzmienie to nie lada osobliwość, a skoro mówimy o najdziwniejszych zjawiskach we współczesnej muzyce, grzechem byłoby nie wspomnieć o tej nieokrzesanej "morskiej" perełce. Jak więc brzmi sztandarowy seapunk? Najprościej rzecz ujmując, trochę tak, jakby zmieszać ze sobą ninetisowy house, cały XXI-wieczny pop oraz najnowsze trapowe trendy, a do tego wszystkiego dorzucić jeszcze płynne dźwięki z najgłębszych odmętów oceanu. Co zaskakujące z tej na pozór chaotycznej i zupełnie niezrównoważonej mikstury wychodzi całkiem spójna muzyka - muzyka, która ma swój unikalny vibe, która wprawia słuchacza w niemal narkotyczny trans i która na dodatek potrafi porządnie uzależnić.



Esencja seapunku: Fire For Effect - The Beach, Ultrademon - Step Into Liquid, Azealia Banks - Atlantis


Cloud rap


Spośród wszystkich przedziwnych zjawisk we współczesnej muzyce cloud rap - zwany również trillwavem - zrobił chyba największą karierę w mainstreamie i ciągle utrzymuje ogromną, niczym niezachwianą popularność. Dla jednych ten osobliwy, mocno zakorzeniony w internecie gatunek jest wrzodem na hip-hopie, dla innych - wręcz przeciwnie - chwalebną ucieczką od gangsta-pozerstwa, twardego etosu ulicy i stereotypowej wizji rapera jako niezłomnego samca alfa. Co więc w zamian za klasyczny rap-kanon oferują trillwave'owcy? Przede wszystkim abstrakcyjne, niesamowicie wychillowane nawijki, eterycznie hipnotyzujące nowoczesne aranże i liryczne eksplorowanie takich motywów jak: depresja, bycie sad (stąd popularni sad boye) oraz new age. W świecie cloud rapu niemałą rolę odgrywają też substancje psychoaktywne - o ile jednak twardogłowi hip-hopowcy ciągle wałkują - a jakże by inaczej - twarde narkotyki pokroju kokainy, o tyle Yung Lean, A$AP Rocky i inni trillwave'owi newschoolowcy już dawno przerzucili się na znacznie lżejsze, syntetyczne psychodeliki, które sprawiają, że tworzona przez nich muzyka zyskuje jeszcze bardziej odrealniony i absurdalny wyraz.



Esencja cloud rapu: A$AP Rocky - Wassup, Bones - Dirt, unitrΔ_Δudio x Krzysztof Krawczyk - Chciałem być 2015

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy wpis :) A A$AP Rocky na piątkowy wieczór jest jak znalazł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie najdziwniejszy jest jednak jazz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.grodzkiarts.com - blog o sztuce

    Zobacz moją nową książkę science-fiction i muzykę elektroniczną oraz obrazy olejne na płótnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świat bywa naprawdę dziwny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla kogoś kto akurat takie lubi to nie są dziwne przypuszczam. Według mnie dobrze, że jest taka różnorodność w muzyce, każdy może znaleźć coś dla siebie. Dobrym rozwiązaniem może być do słuchania przenośny głośnik, ciekawą ofertę na https://www.oleole.pl/glosniki-przenosne,_Creative.bhtml widziałem. Sam się nad takim zastanawiam, a tu też w dobrych cenach są.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń