19 września 2014

KRÓTKA RECENZJA: Chromeo - White Women



Chromeo to jeden z tych zespołów, które przyzwyczaiły nas do doskonałych, momentalnie wpadających w ucho singli oraz... bardzo kiepskich, nierównych i wyjątkowo kiczowatych albumów. Podobnie ma się sytuacja z White Women.
Płytę otwierają dwa rewelacyjne single - "Jealous (I Ain't With It)" oraz "Come Alive". Te piosenki mają wszystko, czego można wymagać od tanecznej elektroniki. Słychać chwytliwą melodię, zadziorny funkowy bas, neonowe syntezatory i przyjemnie nastrajający wokal. Równie wysoki poziom prezentuje następne w kolejce "Over Your Shoulder". Potem jednak jakość materiału zaczyna spadać na łeb na szyję. Do głosu dochodzą obleśnie galopujące syntezatory rodem z twórczości Braci Figo Fagot ("Sexy Socialite", "Play the Fool"), fatalne partie wokalne ("Ezra's Interlude") oraz potwornie kiczowate stylizacje ("Old 45's"). Całe szczęście w niektórych momentach płyty panom z Chromeo udaje się uraczyć słuchacza kilkoma zgrabnymi i, co najważniejsze, gustownymi odwołaniami do muzyki disco lat 70. i 80. Dobrze wypada "Hard to Say No", bardzo przyzwoicie prezentuje się również najdłuższe na płycie "Somethingood". Na słowa pochwały zdecydowanie zasługuje także kolejna już w twórczości duetu kolaboracja z Solange ("Lost on the Way Home").

No ale czy kilka dobrych utworów sprawia, że nowa płyta Chromeo jakoś szczególnie zyskuje w moich oczach? Trudno żeby tak się stało, skoro całość White Women jest wyjątkowo nierówna, niespójna i miejscami zwyczajnie niezjadliwa. Za dużo tu kiczu, za dużo fatalnych pomysłów. I zwyczajnie za dużo złych, czasem nawet bardzo złych piosenek.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz