
Bez względu na to, co zaraz przeczytacie, musicie wiedzieć, że naprawdę podobała mi się debiutancka płyta CHVRCHES . Oczywiście były tam pozycje kiepskie i kompletnie nietrafione (np. „Under the Tide” czy „Lungs”), jednak całość trzymała niezły poziom, a single promujące ten krążek to były prawdziwe petardy. Weźmy np. takie „The Mother We Share” – epicki, przestrzenny hymn, który sprawił, że o szkockim trio zrobiło się głośno nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i za Oceanem. To był utwór, do którego chciało się wracać - potrafił wzbudzić w słuchaczu solidną porcję emocji, zachwycić prostymi, ale jakże zapadającymi w pamięć liniami syntezatorów i wreszcie nacieszyć się słodziutkim głosem Lauren Mayberry. Po cichu liczyłem, że nowy singiel CHVRCHES, zapowiadający ich drugi album, choć w połowie zapewni mi podobne doznania. Jednak już po pierwszym odsłuchu „Leave a Trace” było jasne, że cholernie się przeliczyłem.
Nie wiem, czy można już mówić o syndromie drugiej płyty, ale
jeśli założymy, że na pierwszy ogień w promocji nowego albumu poszła pozycja
zdecydowanie wyróżniająca się na tle innych, to jest źle, bardzo źle. Niestety „Leave
a Trace” trąci na kilometr brakiem pomysłów, asłuchalnością i masą, łagodnie
rzecz ujmując, chybionych rozwiązań. Już sam początek piosenki i te wywołujące
odruchy wymiotne, mocno przetworzone wokalne sample wołają o pomstę do nieba.
Zwrotka daje odrobinę nadziei na to, że kompozycja pójdzie jeszcze w jakimś zjadliwym
kierunku, ale pre-chorus błyskawicznie obraca w pył tę nader optymistyczną
wizję. Piszcząco-krzycząca Lauren to za dużo nawet dla kogoś tak przychylnie
nastawionego do jej wokalu jak ja. Równie groteskowo brzmi refren – odarty z
jakiejkolwiek pomysłowości, melodyjności czy chwytliwości. Było źle i
odpychająco? Poczekajcie na mostek przed ostatnim wejściem refrenu. Tam to już
w ogóle dzieją się rzeczy, o których filozofom się nie śniło. Przewijające się
w tle przetworzone zawodzenie to epicentrum ohydy i wieśniactwa, które
doskonale wieńczy ten nieszczęsny utwór.
Po tym, jakich "wrażeń" dostarcza „Leave a Trace”, pozostaje tylko
bać się następnych singli CHVRCHES i nadchodzącego pod koniec września drugiego
długograja w dyskografii Szkotów. Kto wie, może jednak rzeczona piosenka to
tylko wypadek przy pracy, a nie zapowiedź jakiejś większej katastrofy. Chociaż muzyczny zwrot w stronę odartego z jakiejkolwiek kreatywności popu jest tu aż nadto widoczny... Tak czy
inaczej fani Lauren i spółki powinni być cholernie zawiedzeni, a ci, którzy już od ponad 2 lat z niedowierzaniem i dezaprobatą przyglądają się zawrotnej karierze
zespołu (tutaj chyba najohydniejszy przykład takiego osobnika), pewnie tylko zacierają ręce, by ogłosić, że od początku mieli rację co do jakości
muzyki CHVRCHES.
nie za ostro?
OdpowiedzUsuńNie wiem, mam nadzieję, że nie :P
UsuńMi właśnie też ta piosenka za bardzo nie przypadła do gustu. Trochę taka nijaka. CHVRCHES w piosence z Ericiem Prydzem w Tether wypadli naprawdę świetnie, ale już bez Prydza jest jakoś słabo w Leave A Trace. :/
OdpowiedzUsuńhttp://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com