26 maja 2016

"Lean On" do porzygu... czyli najgorsze i najlepsze kopie Major Lazer















Od  wydania "Lean On" minął już ponad rok. W tym czasie przebój Mejdzio Lejza przekroczył na YouTubie magiczną granicę miliarda wyświetleń, pobił rekord w liczbie odtworzeń na Spotify, a przy okazji sprzedał się w nakładzie grubo ponad 4 milionów egzemplarzy w skali globu! W całym tym natłoku potężnych sukcesów nie można jednak zapominać o jednym, który - mimo że nienamacalny i mniej oczywisty - zdaje się mieć znacznie większe znaczenie od pozostałych. Otóż singiel Major Lazer, DJ-a Snake'a i MØ wywarł OGROMNY wpływ na współczesną elektronikę (zwłaszcza tę z okolic EDM-u) i - nie bójmy się tego powiedzieć - zrewolucjonizował cały muzyczny mainstream. Dowód? Po sukcesie komercyjnym "Lean On" jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać mniej lub bardziej udane imitacje tego kawałka.


Można powiedzieć, że producenci muzyczni znaleźli jeden prosty sposób, by zapewnić swoim kawałkom sławę i rozpoznawalność. Wystarczyło wpleść do swojej kompozycji jakieś typowo "lean on-owe" elementy, np.: melodyjny hook oparty na zmanipulowanych wokalnych samplach, poprzedzający go trapowy build-up, punktowy syntezatorowy motyw przewijający się przez całość utworu albo jakiekolwiek orientalnie brzmiące, piszczące ozdobniki -  i już hajs się zgadzał, wyświetlenia się zgadzały. Ba! - nawet zaproszenia na "granie" setów na Ibizie też się zgadzały. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby twórcy współczesnych hitów powielali powyższe schematy w gustowny i przyjemnie brzmiący sposób. Niestety to, co jednym udało się naprawdę zgrabnie, innym wyszło koszmarnie, odrażająco i zupełnie asłuchalnie. Panie i Panowie: przed państwem najgorsze i najlepsze kopie przeboju "Lean On"!




Najgorsze kopie "Lean On"

1. David Guetta feat. Zara Larsson - This One's For You



I od razu zaczynamy z wysokiego "c" (żeby nie powiedzieć "g"), bo oto na horyzoncie majaczy największe gówno, z jakim moje uszy zetknęły się w ciągu ostatnich miesięcy. O dziwo zwrotka w tym skrojonym na potrzeby Euro 2016 kawałku nie zwiastuje niczego tragicznego. Mamy tu klasyczny "lean on-owy" patent, czyli oparty na pięciu akordach, zapętlony syntezatorowy motyw. Mamy całkiem przyjemny zaśpiew panny Larsson - wyraźnie odarty z emocji, ale przynajmniej nienarzucający się. Mamy też typowy stadionowy pre-chorus, który - jak się spodziewamy - zaraz przerodzi się w podniosły refren z zapadającą w pamięć melodią. Nic bardziej mylnego. W tym miejscu popularny Dawid z Getta postanowił spłatać słuchaczom nie lada figla i w zamian uraczył nas... no właśnie... czym? Odpowiedzmy sobie na fundamentalne pytanie: co to jest? Co to kurwa jest?! Czy tak brzmiałyby sample z wrzasku płonących w piekle hugenotów? Czy właśnie tak brzmiałyby przepuszczone przez randomowe efekty w FL Studio odgłosy rzygania? Ja naprawdę nie wiem i chyba nie chcę tego wiedzieć... Jedno jest pewne: Diplo niepotrzebnie wywoływał w internetach gównoburzę o ten drop zerżnięty z "Lean On". Powiem krótko: na taką muzyczną padakę szkoda słów, szkoda strzępić ryja...


2. Cheat Codes x Kris Kross Amsterdam - SEX



Gdyby tandetność tego, co wstawiłem powyżej, kończyła się na samym teledysku, myślę, że jakoś zdołałbym przełknąć tę gorzką pigułkę. Niestety warstwa muzyczna w "SEX" jest równie szmirowata jak ta wizualna. Już pierwsze dźwięki tej wątpliwej jakości kompozycji z okropnie brzmiącymi piskami na czele wywołują we mnie odruchy wymiotne. Pojawiająca się potem zwrotka tylko na krótki czas daje nadzieję na lepszy obrót spraw, bo oto za chwilę wkracza pseudo-trapowe przełamanie, moment wytchnienia i... znowu te wokalne rzyg-sample. Nie wiem, co one mają imitować, ale gdy słyszę te koszmarne wrzaski, przed oczami momentalnie staje mi widok wyjących kastratów z jakiejś plemiennej społeczności... Niestety to jeszcze nie koniec "wspaniałości", jakie oferuje nam refren... Gdy bowiem wsłuchamy się w niego dokładniej, rozpoznamy znajomy "lean on-owo"-podobny motyw składający się (a jakżeby inaczej?) z pięciu akordów. Nad resztą tego kawałka na szczęście nie sensu się już pochylać, bo wszystko, o czym do tej pory napisałem, powtarza się tu nie jeden, nie dwa, lecz trzy razy... Krótko mówiąc: masakracja.



3. Calvin Harris feat. Rihanna - This What You Came For



Calvin Harris to koleś, którego za parę rzeczy naprawdę szanuję. Przykłady? "I'm Not Alone", "Acceptable in the 80s", "Thinking About You" czy chociażby "Slow Acid" z jego ostatniej płyty. Ale to, co Szkot wyprawia ostatnimi czasy, niestety woła o pomstę do nieba. Najpierw zwęszył modę na deep house i wespół z Disciples próbował (przy produkcji "How Deep Is Your Love") skroić klubowego bengiera na miarę czegoś takiego. Nie udało się... A teraz, gdy wszyscy kopiują "Lean On", on też postanowił spróbować swoich sił przy manipulacjach wokalnymi samplami. Tylko po jaką cholerę zaprosił do tego Rihannę? Dziewczyna ma głos, ma osobowość, a tutaj posłużyła Calvinowi tylko jako próbka do jego producenckich eksperymentów; dodajmy: bardzo nieudanych eksperymentów. Jeśli to "You, oh, oh, you, oh, oh" ma stanowić hook w tym kawałku i jeśli ten hook ma sprawić, że nagle dziesiątki ludzi na domówce zaczną skakać i wrzeszczeć wniebogłosy, nie zważając na wkurw sąsiada spod czwórki, to coś się popsuło, coś kompletnie tu nie wyszło. Bez względu na to, ile razy będą atakować mnie tym kawałkiem w centrach handlowych, na siłowni czy u fryzjera, zaprawdę powiadam Wam: "This Is What You Came For" i tak pozostanie słabe, wtórne i żałosne.


Najlepsze kopie "Lean On"

1. Yall feat. Gabriela Richardson - Hundred Miles



No i wreszcie przechodzimy do kawałków może nie jakoś specjalnie pomysłowych - bo ciągle czerpiących garściami z przeboju Major Lazer - ale za to bardzo gustownych, przyjemnych i doskonale nastrajających! Na początek moja ulubiona kopia "Lean On", czyli kooperacja debiutującego w mainstreamie hiszpańskiego kolektywu Yall oraz wokalistki Gabrieli Richardson. Prawdę mówiąc, "Hundred Miles" to chyba najbardziej oczywista zrzynka z hitu Mejdzio Lejza. Już od pierwszych sekund słyszymy tu charakterystyczny pięcioakordowy motyw, który brzmi niemal identycznie jak ten z muzycznego bohatera naszego zestawienia. Poza tym zaraz przed refrenem odzywa się doskonale nam znany trapowy build-up. Na szczęście porządne orzeźwienie szybko przynosi hook z kozacko brzmiącym, tropikalnym dropem na pierwszym planie. Nie wiem, jakimi środkami panowie z Yall wyprodukowali dźwięk o tak wdzięcznej barwie, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby zamiast plug-inowych syntezatorów w ruch poszły obrabiarki wokalnych sampli. Chwaląc producenckie zabiegi twórców "Hundred Miles", nie sposób nie wspomnieć też o licznych przemykających w tle orientalnych ozdobnikach, które robią tu naprawdę świetną robotę. I choć to wszystko budzi OCZYWISTE skojarzenia z "Lean On" - tak długo, jak efekt końcowy jest zgrabny i chwytliwy, na takie podpatrywanie schematów od "starszych i mądrzejszych" jestem gotów przymknąć oko ;)


2. Era Istrefi - Bonbon



Jeszcze kilka lat temu, gdyby ktoś mi powiedział, że kiedykolwiek będę zasłuchiwać się w albańskim popie, pewnie uznałbym takiego delikwenta za pijanego albo niespełna rozumu. A tu proszę: mamy rok 2016, a ja bezwstydnie katuję piosenki z udziałem aż trzech wokalistek pochodzących z tego bałkańskiego narodu. Najpierw polubiłem kawałek "Doing It", w którym to brytyjskiej z krwi i kości Charli XCX wtórowała Albanka - Rita Ora. Potem złapałem ogromną zajawkę na "Be The One" - prawdziwą synth popową perełkę od Dua Lipy (jej rodzice w latach 90. wyjechali z Kosowa do Londynu). Z kolei teraz jestem zupełnie zauroczony singlem kosowsko-albańskiej wokalistki Ery Estrefi. Przyznam szczerze, że jedyne, co ta piosenka ma wspólnego z "Lean On", to oparty na przetworzonych wokalnych samplach hook oraz garść typowo trapowych wstawek - ale uznałem to za wystarczający pretekst, by napisać parę słów o tym jakże odjechanym kawałku :D. Co więc w "Bonbon" robi na mnie największe wrażenie? Przede wszystkim niesamowicie kozacka i nowoczesna produkcja. Mamy tu wyjebany w kosmos bas, który odzywa się przy każdym wejściu pre-chorusu. Mamy doskonale skrojone, cholernie konkretne syntezatory pojawiające się dopiero w drugiej zwrotce. Mamy również energetyczną, siejącą ogromne spustoszenie stopę in your face. Panie i Panowie: tak właśnie brzmi pop przyszłości!


3. AlunaGeorge feat. Popcaan - I'm In Control



Mimo że "I'm In Control" ma znacznie więcej wspólnego z innym przebojem Major Lazer - "Light It Up" (w obu piosenkach słyszymy bowiem bardzo podobny, szalenie wyrazisty bas oraz typowo dancehallowe zaśpiewy), istnieje parę powodów, dla których umieszczenie kawałka AlunyGeorge w tym zestawieniu jest uzasadnione. Po pierwsze, odmieniane ostatnio przez wszystkie przypadki trapowe wstawki - najmocniej dające tu o sobie znać w przedrefrenowych build-upach. Po drugie, sztandarowy "lean on-owy" hook, w którym słyszymy szalenie zmanipulowane wokalne sample. Po trzecie, cała world musicowa otoczka wokół tego singla. W teledysku do "I'm In Control" Aluna występuje w towarzystwie tubylców z Dominikany, jedzie z nimi autobusem, tańczy, śpiewa, pokazując przy tym miejscową kulturę, religię, architekturę, stroje i obyczaje - z czym to wszystko się kojarzy, nie muszę chyba pisać... Co tu dużo mówić, w kategorii "wtórność" i "brak świeżych pomysłów" nowy utwór brytyjskiego duetu niestety przekracza wszystkie dopuszczane normy. Ale że słucha się tego naprawdę przyjemnie, to ja po raz kolejny zamiast być zniesmaczony, jestem bardzo "na tak".


Bonus - bez komentarza



1 komentarz: